Prawnicy prowadzący sprawy rodzinne dość często słyszą takie (i podobne) zdanie.
Niestety.
Sąd orzeka o kontaktach z dziećmi – sąd okręgowy w wyroku rozwodowym, sąd rejonowy orzeka o kontaktach gdy rodzice nie byli małżeństwem, albo gdy po rozwodzie z jakiegokolwiek powodu trzeba orzeczenie w tym zakresie zmienić i do sądu zostaje wniesiony odpowiedni wniosek.
No i po miesiącach trwania sprawy w sądzie jest. Prawomocne orzeczenie dotyczące kontaktów. (tak, w sprawie o kontakty z dzieckiem możliwe jest zabezpieczenie postępowania- o tym trochę już było i trochę jeszcze będzie)
A w tym orzeczeniu sąd dokładnie zakreślił terminy tych kontaktów, w razie potrzeby sąd ustalił też kto będzie dziecko odbierał, a następnie odwoził do miejsca zamieszkania.
Myślisz, że teraz będzie już wszystko dobrze.
Tylko… masz w garści prawomocne orzeczenie sądu, a druga strona zupełnie ignoruje to co orzekł sąd?
I robi wszystko (a przynajmniej dużo) aby do tych kontaktów nie dochodziło?
Nagle okazuje się, iż dziecka akurat nie ma w domu/dziecko jest chore/ nikt nie otwiera drzwi, gdy przychodzisz, aby zobaczyć się z dzieckiem?
Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca, bo kontakt z obojgiem rodziców jest dla dziecka ważny i konieczny, aby mogło się prawidłowo rozwijać. (tak, niby wszyscy to wiedzą, ale … pewnie sam wiesz o czym mówię)
Jeśli (były) współmałżonek robi co może, aby te kontakty z dzieckiem utrudnić, nie znaczy to iż nic nie możesz zrobić.
Możesz. Jest podstawa prawna, która może być pomocna, aby “zachęcić” drugiego z rodziców do “wydania” dziecka. (tak, mi też nie podoba się to określenie)
Pewnie sobie pomyślisz, że to i tak nic nie da?
Cóż, być może i nie.
ALE jeśli “była” (były, bo tak tez się zdarza) notorycznie uniemożliwia Ci spotykanie się z Twoim dzieckiem, warto, abyś pamiętał, że w kodeksie postępowania cywilnego istnieje coś takiego, jak artykuł 598 (15)…